Archiwum czerwiec 2010


cze 14 2010 List od znajomej
Komentarze: 0

 

Znam od dzieciństwa pewną dziewczynę. Wyjechałem z rodzinnego miasta już kilka lat temu, ale razem z nią wciąż piszemy do siebie. W dobie internetu jest łatwiej utrzymać znajomość. Może nawet łatwiej pisać do kogoś oddalonego o wiele kilometrów bo wtedy wie się, że następnego dnia nie będzie musiało się spojrzeć danej osobie w oczy. I wtedy człowiek otwiera się coraz bardziej, coraz mniej się boi mówić prawdę o sobie. Prawdę, którą czasem ukrywa przed innymi. Czasem są to myśli, jakimi trudno podzielić z bliskimi.

Każdy chce się wyżalić, ale bez konsekwencji. Anonimowo. I tak właśnie robimy. Siedzimy w internecie i piszemy. Jakie to sztuczne, jakie nieprawdziwe, jakie żałosne.

 

Oto list jaki ów znajoma wysłała mi:

"W swoim odrobinę maniakalnym strachu i nękających mnie obrazach zauważyłam pewną prawidłowość. Ilekroć coś mnie męczy staje się bardziej człowiekiem. Odczuwam więcej.

Czy to dobrze czy to źle?

Czy lepiej być wypalonym ale odpornym na ciosy cynikiem, czy zawiedzionym idealistom wciąż pragnącym czegoś więcej, który dzięki temu jest zdolny do tworzenia?

Myślę, że żadna z tych postaw nie jest dobra. Ale czy mamy wybór? Ja jestem zdolna jedynie do skrajności. Jestem raz jednym raz drugim. I wciąż w szaleńczym tempie moje życie zmienia się. Nie mogę zatrzymać ani jednej chwili w swoim umyśle nienaruszonej czasem bo zawsze patrzę na wspomnienia przez pryzmat kolejnych zdarzeń."

 

Nie, nie czuje się winny, że zamieszczam go. Jest anonimowy - jak my wszyscy tu.

Konkluzja: Dlaczego sprzedajemy myśli w nadziei, że ktoś je odczyta? Dlaczego w realu nie potrafimy być tak otwarci jak tu? Najgorszą odpowiedzią jaką można udzielić samemu sobie jest: "Ze strachu"